Teren na którym odbywała się osada otoczony był zewsząd kilkudziesięciometrowymi jeziorkami, które spontanicznie pojawiły się po ostatnich deszczach. Ognisko już płonęło, witamy się zatem ze wszystkimi i przebierając się oczekujemy na rozpoczęcie imprezy.Ta oczywiście się rozpoczęła- były walki, były zawody oszczepnicze, kramy rzemieślników, nie zabrakło też biesiady. Słowem wszystko to co być powinno. Po zakończeniu imprezy w niedziele szybki powrót do Warszawy, gdzie zostaliśmy ugoszczeni przez Pawełka. Dzięki niemu znów zaczęliśmy wyglądać jak ludzie- kawa i prysznic mogą zdziałać cuda. Odświeżeni i pachnący znów wsiedliśmy w autobus, który sprawnie przewiózł nas z powrotem do Rzeszowa. Ot i koniec...
Poznałem nowych rekonstruktorów z Lublina- bardzo sympatyczni ludzie, z którymi mam nadzieje nawiążemy bliższą współpracę. Tym bardziej mi na tym zależy, że część z nich pochodzi z Podkarpacia.
Impreza, jak to zwykle bywa u Legio I Adiutrix, zorganizowana była bardzo dobrze- niczego nie brakowało, atmosfera była niezwykle przyjacielska. Dziękuje więc Teodorowi za zaproszenie, Hanzowi za zdjęcia które widzicie, bo są jego autorstwa, oraz wszystkim tam obecnym za wspaniały klimat. Mam nadzieję, że już niedługo znów się spotkamy! :)
Włodek
Hehe Runda III za rok:P
OdpowiedzUsuń